Z tamtego dnia niewiele pamiętam. Poza wielką czarną dziurą, przypominam sobie tylko sekundę straszliwego przerażenia i…jak ścisnęło się ze wszystkich sił całe moje ciało, jakby chciało mnie ochronić przed uderzeniem, a może nawet śmiercią. Gdy otworzyłam oczy istniał tylko ból, w całym ciele żył tylko potworny ból, i to właśnie „on” uświadomił mi, że jednak ja też żyję – skoro tak mocno czuję. Chciałam powiedzieć jak bardzo mnie boli, ale nie mogłam – nie wiedziałam, dlaczego. Z moich oczu popłynęły łzy bezsilności i rozpaczy. Zostałam sama z sobą w swojej głowie, mimo to, że w szpitalu cały czas była ze mną rodzina, a nawet przyjaciele. Mówili do mnie, uśmiechali się – w większości sztucznie, pocieszali, a ja zupełnie nie rozumiałam o co tutaj chodzi. Co się stało? Jak to się stało? Jak to możliwe, że tak strasznie boli i nie mogę nic powiedzieć? Jak się domyślasz, nie szybko dostałam odpowiedzi na te wszystkie pytania. Tylko leżałam…Poturbowana niemowa zatrzaśnięta w swoich myślach, a co gorsza…
niewinna.
To też mnie bolało – strasznie. Ten wypadek, to nie była moja wina. Jeszcze nie chcą mi powiedzieć kto to był – czy jakiś młodzieniaszek „na kacu”, a może ważny biznesmen spieszący się pilnie by zarobić kolejne „ileś tam” pieniędzy, czy po prostu ktoś roztargniony i zmęczony. Myślałam o tym bardzo długo i nawet momentami miałam wrażenie, że bolałoby mnie mniej, gdyby okazało się, że ten ktoś – tak strasznie spieszył się z naprawdę ważnych powodów. Nie wiem, co może być tak ważne, by narażać życie innych, ale może…poród żony? Jednak zaraz za tym błysnęła myśl, że nie – „świeżo pieczony” (jeszcze nie „upieczony”, bo żona dopiero zaczęła rodzić) ojciec nie może być tak nieodpowiedzialny i głupi, by ryzykować, że jednak nie dożyje do tej chwili, gdy stanie się ojcem. Więc kto? I z jakiego ważnego powodu taki właśnie pośpiech – zmiatający innych z powierzchni ziemi – jest uzasadniony? Więc może…Matka, która spieszy się, by odebrać dziecko. Tak, gdyby to była matka, która dla dobra własnego dziecka tak pędziła to – bolałoby mnie mniej. Chyba. Przynajmniej mogłabym uznać ten powód za sensowny, jednak…odpowiedzialna matka nie zrobiłaby czegoś takiego. Nie naraziłaby swojego dziecka, na – brak matki. Kobiety mają wyobraźnie i potrafią wymyślić miliony nieszczęść oraz powodów do ostrożności, zatem – nie, to nie mogła być kochająca matka. Zatem kto? Czyj pośpiech mógł być aż tak strasznie ważny, że teraz ja – niewinna – leżę sparaliżowana i jakby przypięta do nieustającego bólu. A może to był ktoś, kto jechał do wypadku bliskiej osoby, może nawet najbliższej i tak strasznie był zrozpaczony, że nawet nie wie, kiedy – spowodował wypadek.
Rozczarowania – są w istocie bardzo ciekawe…
Wiesz, jak człowiek ma tak dużo czasu na leżenie i robienie „nic”, to jest w stanie przemyśleć sprawy, które nigdy nie znalazłyby swojego miejsca w bieżącym biegu. Podzielę się z Tobą odkryciem dotyczącym uczucia „rozczarowania”. Chyba większości z nas to słowo nie kojarzy się przyjemnie. Oznacza, że nie zadziało się tak jak chcemy, planujemy czy oczekujemy. A gdyby przyjrzeć się z bliska to popatrz „roz-czarowanie”. Może czasami za mocno „czarujemy” siebie, swoje myśli, a nawet rzeczywistość wokół nas. Gdy tak jesteśmy zajęci „czarowaniem” to mam wrażenie, że mniej widzimy z tego, co naprawdę się wydarza. Wyobraź sobie, że nawet w moim położeniu okazało się, że za każdym rozczarowaniem jest coś naprawdę ciekawego, a nawet więcej – lepszego, niż życzeniowe „czarowanie” siebie i świata. I tak na przykład – rozczarowałam się życiem. Być może pomyślisz, że to zrozumiałe, skoro po wypadku leżę przykuta do łóżka i bólu. Jednak ja wcale nie mam na myśli wypadku. Ja już wcześniej, dużo wcześniej byłam rozczarowana życiem. Na nic nie miałam czasu, zwłaszcza na to, co wydawało mi się, że chcę. Teraz myślę sobie, że gdybym była zdrowa i faktycznie czegoś „chciałabym” to mogłabym, zatem widocznie – kiedyś wcale nie chciałam aż tak bardzo, skoro nie potrafiłam wygospodarować na to czasu. Dzisiaj nawet mam wrażenie, że to ja, mimo, że niewinna to w jakiś magiczny sposób „zamówiłam” sobie tern wypadek, żeby tak właśnie bezczynnie poleżeć i zwyczajnie pomyśleć.
Pomyśleć i przemyśleć – dlaczego nie robiłam tego, co chciałam? Czy naprawdę dopiero szpitalne łóżko ma taką moc, by przemawiać „do rozsądku” i odsłaniać prawdę życia? Taką naszą prawdę – nie mam na myśli ogólnych prawd objawionych, tylko naszą osobistą, być może najzwyklejszą prawdę, która brzmi w nas tak wyraźnie, że wiemy CO ROBIĆ, by żyć szczęśliwie, śnić własne sny i marzyć – nie w taki modny sposób, tylko tak po swojemu. Przypomniałam sobie, że już ktoś kiedyś, dość głośno zadał bardzo podobne pytania…to było w słynnej powieści Fiodora Dostojewskiego „Idiota” – tytułowy książę Myszkin, którego tak nazywali, chyba tylko dlatego, że miał gorące serce, był za dobry, naiwny i zbyt łagodny, a w dodatku nie żył tak jak inni – bezrefleksyjnie. Pewnego wieczoru, jeden z jego gości (umierający na suchoty młody, bardzo młody człowiek) „wykonał odczyt” swoich „przedśmiertnych” myśli. On też dziwił się – jak ja teraz – dlaczego, gdy jesteśmy zdrowi to nie żyjemy w taki sposób, by doświadczać szczęścia lub chociaż zadowolenia z życia – częściej?
Na takie pytanie nikt nie może odpowiedzieć za nas. Tylko my sami, osobiście możemy sobie udzielić odpowiedzi. Wiesz…ja dzisiaj jestem zadowolona, bardziej niż przed wypadkiem, właśnie dlatego, że zadawałam sobie setki razy te wszystkie, rozrzucone w tekście powyżej pytania. Dlatego, że znów czytam – to co chcę i jak dużo chcę. Jestem też zadowolona, że muszę zmienić pracę, bo moje obecne zdrowie „zmusza” mnie to zmiany zawodu – do poprzedniego już nie wrócę – całe szczęście Do tego zadziwiającego punktu błogiego „zadowolenia” po wypadku też doprowadziło mnie rozczarowanie.
Rozczarowałam się prawnikami, którzy opiekowali się moją sprawą. Tacy rzeczowi, konkretni, jakby zupełnie bez uczuć. Przyzwyczaiłam się do tego, że każdy mi „współczuje”, a poza tym sama miałam jeszcze bardzo rozchwiane emocje. Chyba myślałam, a może nawet oczekiwałam, że zagrają w moim życiu rolę księcia, który nie dość, że ratuje swoją księżniczkę z opresji, to jeszcze – troszczy się o nią. Choć prawdę mówiąc tego „troskliwego” wątku z bajek nie pamiętam – być może sama to wymyśliłam. Zatem rozczarowałam się brakiem emocji, a tymczasem dostałam od nich „coś” niezwykle cennego – spokój o przyszłość. To znacznie lepsze niż współczucie, prawda? Choć to oczywiste, to nie zostawię ich tutaj w bezemocjonalnej ramce, tylko napiszę jak roz-czarowałam, czyli zrozumiałam, dlaczego oni – realnie pomagający – nie mogą być rozchwiani emocjami. Przecież to oczywiste, że wtedy już nie byliby zdolni do przytomnej i rzeczowej pomocy. Wiesz skąd to wiem? Pamiętam doskonale jak wyglądali moi rodzice i przyjaciele. Wiem, że ze wszystkich sił chcieli mi pomóc, jednak…byli bardziej nieprzytomni niż ja. Emocje mają tyle kolorów, odcieni i głębi, że nikt nigdy nie zliczy, ile tego jest. Być może trudno Ci będzie to zrozumieć, ale właśnie ten brak rozchwiania emocjonalnego w głosach i oczach prawników sprawił, że poczułam się bezpieczniej. Poczułam, że mogę im zaufać, jednak mimo to – sprawdziłam. Poturbowane ciało nie odebrało mi rozsądku, więc czytałam.
Czytałam i przeczytałam chyba wszystko na ich stronie. Poznałam tam historię Julii– też kobiety po wypadku i choć przy okazji zrozumiałam jak wiele pułapek uniknęłam, jak wiele zagrożeń ode mnie odsunęli to wracałam do Julii. Ona zawsze chciała namalować baletnicę i dopiero teraz – po wypadku – spełnia swoje marzenie, bo odnalazła siebie. Zainspirowała mnie i …ja też chcę odnaleźć siebie. Teraz mogę. Jestem bezpieczna. Nie muszę się martwić, bo Książe PIO doskonale wykonał swoje zadanie i zabezpieczył moją finansową przyszłość. Zatem mogę spokojnie…pisać.
Chcę pisać krótkie opowiadania, z nadzieją, że zachęcą kogoś choć troszeczkę, choć na chwilkę… by zatrzymać się i pomyśleć – o sobie, odkryciu siebie i marzeniach, które warto spełniać właśnie teraz.
ps. jak mi poszło?
Jeśli uznasz, że warto to udostępnij mój wpis. Być może gdzieś, Ktoś – w Twoim bliższym lub dalszym otoczeniu znajomych potrzebuje usłyszeć (przeczytać), że…
rozczarowania są w istocie bardzo ciekawe
Dziękuję
Agata